Dzisiaj dzień w stolicy – Wellington.
Tawhiri- Ma –tea ,polinezyjski bóg wiatru i burzy stoczył wiele
zawziętych bitew ze swoimi braćmi z Wellington i Wairapara. Nic więc dziwnego,
zę cieśnina Cook oddzielająca Wyspę południową od Północnej zdobyła sławę jako jedno z najbardziej zdradzieckich
obszarów na wodach świata.
Bóg wiatru- ciągle działa , bo w wellington :
- wieje bez przerwy,
co skutkuje zmianami pogody kilka razy dziennie
- mają wszyscy pod górkę- bo miasto rozłożone jest na wzgórzowatym terenie.
Co ciekawego zobaczyliśmy chodząc pod górkę:
Tramwaj linowy na górę Wellington Cable Car, żeby mniej było
pod górkę , ogród botaniczny,
Oraz te papa Tongarewa- Czyli muzeum Nowej Zelandii, w
którym , uwaga- chodziliśmy ponad 3 godziny.
Muzeum ciekawe, nawet bardzo.
Z takich interesujących rzeczy- zwiedziliśmy dział
geologiczny , gdzie przeprowadzono symulację trzęsienia ziemi. Byliśmy w takim
malutkim domku, którym trzęsło ….Potem doczytaliśmy , ze symulacja to 1 /50
tego , czego w największych trzęsieniach doświadczano tutaj
W dziale kultury i historii Maorysów – to wyjść nie chciałam i przymuszałam Piotra i Krzyśka
do słuchania muzyki maoryskiej …
Co ciekawe- w dziale historia imigracji , jest miejsce
poświecono Polakom, dokładnie chodzi o 700 sierot polskich , które przyjechały do Nowej Zelandii w czasie wojny.
Z ciekawostek;
-woda jest tu za darmo- to znaczy , ze nie ma żadnych
liczników na wodę, i nie płaci się też za wodę w restauracjach…
Zgadnijcie- co to jest ? :))
Widok na miasto wellington
Chata Maori
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz