piątek, 6 marca 2015

2 gi dzień Honolulu

Czyli wyszło - Wainae- to miejsce za Honolulu , jakieś 50 kilometrów, z dala od turystyki, zgiełku, za to ulubiony sklep Tamura, sama Polinezja- czyli grubi uśmiechnięci ludzie, spokojna plaża do nic nie robienia.
Kąpiel- rybki w wodzie ,
Obiad- wiadomo- wkleję zdjęcia i lekcja poglądowa , dla tych co nie znają.
Te kawałki ryby - to ahi pokoe
Ahi - to tuńczyk,
poke- sposób podania - surowe kawałki ryby pocięte w kosteczkę.
może tez być kajiki poke- czyli tak samo podany merlin,
salmon- czyli łosoś, itd, rożne ryby.
łososia tu nie jadam :) bo mam w Polsce.
 A to fioletowe- podobne do budyniu- to poi - czyli pulpa z taro- korzenia taro, utłuczone w moździerzu na pulpę i potem sfermentowane.
Typowe polinezyjskie jedzenie- do niczego nie podobne u nas.

I ciągle takie obserwacje-
- znowu - bez pospiechu, pogawędki ucinane z każdym , bo Cie tu ludzie zaczepiają, żeby pogadać , ot tak po prostu.  I znowu - nikt się nie śpieszy na parkingu. I nikt, ale to nikt się nie denerwuje tym.

I wiatr- dawno takiego nie było , oj wiej , wieje, już drugi dzień i jest zimno to znaczy u góry , jakieś 19 stopni, oj zimno, zimno...:)

I ważne zwiedzanie heiau w Aiea- no przeczytaj to człowieku, pora przywyknąć do takich nazw:).

Heiau- to hawajska świątynia -  to z reguły takie  kamienne kręgi, w których składano ofiary- z owoców, ryb itd.

I tak minął sobie leniwie dzień :)


cmentarzyk przy morzu

Heiau w Aiea

j.w

j.w


moje żywienie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz