czwartek, 5 września 2013

MEXICO 2013

Mam opóźnienie w pisaniu, bo tu problem z netem.
Ale pisze juz.z hotelowego komputera, wiec nie ma polskich znakow , no trudno, trzeba przywyknac.
Przylot - nawet byl sprawny, Meksykanie chetni do pomocy.
Pod hotelem przywital nas kordon policji  , przez ktory przebijalismy sie. Ale co to dla rocznikow z lat szescdzisiatych :)), dawnych wspomnien czar i tyle ..) .
Ale ' dlaczego byla policja ?
Otoz jest ogolnonarodowy protest nauczycieli juz od maja. Chodzi o reformy.
Dzisiaj nauczyciele maja slabe dosyc wyksztalcenie, po liceum roczny kurs. Teraz Prezydent chce  aby konczyli studia , chce wprowadzic wieksza weryfikacje - stad takie zamieszanie. Okupuja glowny plac Socalo.
Dostalismy kolacje , ktorej nie jadlam bo mi sie chcialo ...

Rozmawiam wylacznie po hiszpansku i bardzo mnie to cieszy ;) , zreszta angielkiego nie za bardzo znaja

Pierwszy dzien  04.09.

Wycieczka objazdowa, wiec pierwszy dzien objazdu.
 Z ciekawostek geograficzno spolecznych :
Mexico City ma blisko 30 milionow mieszkancow. Samo miasto oficjalnie 20 milionow, pozostale 10 otoczenie przylegajace.
Populaacja Meksynow to 120 milionow- calkiem sporo , 60 % to Metysi, 40% Indianie.
Na polwyspie Jukatam jest 4 miliony Majów, ktorzy nadal mowia swoim jezykiem  oficjalnie i zachowuja tradycje.
Szcesliwie w ramach tych tradycji nie rozcinaja serc i nie składają ofiar z ludzi, ale o tym potem ...:))
Najdluzsza ulica Reforma ma 50 km i jest główną arteria miasta.
Znowu to dla nas z Trójmiasta zaden wypas- bo jak dobrze policzyc to od rogatek Gdańska do granicy Gdynia Rumia bedzie podobnie, wiec mi tutaj nie imponuja ;). No liczebnością tak.

Co widzieliśmy:
- Prawie widzielismy glowny  Plac Socalo .
Prawie- dlatego ze jest zastawiony namiotami i innymi brezentami protestujacych nauczycieli, ktorzy tam koczuja od maja.Zdjęcia załączę.
Ale Pani mowila, ze ladny ten Plac, wiec wierze na slowo.
Przy Placu jest pałac Prezydencki, ale Prezydent wyjechał do Petersburga i uciekl od tych nauczycieli.
A tak na serio - do 15 września będą się musieli z tym uporać, bo jest Święto narodowe.
Byliśmy w głównej katedrze, która została wybudowana na boisku do piłki Indian, których wybił Cortez. Wybił Aztekow, ale oni tez niezłe gagatki byli ..
Gra w pilke byla rytualem ceremonialnym i kapitan druzyny zwycieskiej byl skladany na ofiare bogom,
Moze warto rozwazyc podobene rozwiazanie dla polskiej druzyny , tylko zmienic zasady ofiary na kapitana przegrancow,.., moze bedzie to jakas motywacja .

Potem Byliśmy w Muzeum Kultur. Jak nie lubie muzeow, to tutaj wytrzymałam 3,5 godziny. :)

Całe muzeum dotyczyło kultur przedkolumbijskich.

oglądaliśmy kultury Tolteków, Olmeków, Majow i Azteków.

Nie będę opisywać wszystkiego , tylko kilka ciekawosktek.
Otóż- np. Aztekowie, których podbił Cortez i wybił wcale nie mieli złota. Nie cenili go nawet specjalnie.
Zresztą sama kultura azteków , jako taka cywilizacj trwałą jakieś 200 lat, więc bez przesady
To niewiele pod uwagę kulturę Tolteków czy Olmeków,  czy Majów.
Cortez myślał , że odnalazł El Dorado, a tego złota nie było.
Napisałam wcześniej, ze Aztekowie niezłe gagatki byli. Ano byli - zniewolili okoliczne plemiona, które musiały płacić daniny w postaci kukurydzy, kakaowaców , itp. Wszystko było skrupulatnie wyliczone i zapisane w kodeksach. A jak się w targetach :)  nie wyrabiali to całe wioski - na ofiarę bogom.
Może warto by rozważyć takie nowatorski system szkoleń : Motywacja handlowców metodą azteca ..." ..:))
Kiedy Cortez przybył, na ofiarnym miejscu znaleziono 130 tys. czaszek ofiar. Nie ma żartów.
Ofiary były składane na święta. Czasem po 3-4 tysiące w jednym cyklu np. 5 dniowym.
W ogóle słuchając tych historii  wyszło mi, że ulubionym zajęciem w tych kulturach było :
a) granie w piłkę ( pelota),
b) składanie ofiar z ludzi ,
a plus b-składanie ofiar z kapitanów drużyn zwycięskich, o czym pisałam wcześniej.

Po południu byliśmy w Xochimilco.
To tak miejscowość pod Mexico City, słynąca w czasach przedkortezowskich z systemu kanałów i ogrodów.  My pływaliśmy po tych kanałach  , oczywiście towarzyszyli nam mariachi, i na takiej łodce jedlliśmy obiadokolację, która jest w pakiecie. Piwo nie było w pakiecie. Kosztuje 25 pesos.
4 pesos = 1 złotych ( mas o menos= mniej więcej ) .

Plac Zocalo, zastawiony namiotami protestujących nauczcieli

Plac Zocalo, murale, jest tego osobna szkoła malowania po ścianach

To są kłódki, w kościele. Meksykanie przypinają je, aby zamknąć usta ludziom ich obgadujących. Taka ciekawostka.

Łódeczki, na których pływaliśmy, wszystko takie kolorowe. Mi się tam podoba..:)

Mariachi, jak widać, ale jak mus to mus, mariachi być musi

Ja z mariachi -wiadomo ...


3 komentarze:

  1. Witaj Joanno,
    super zdjęcia, czemu nie napisałaś wcześniej, to wybrałabym się z Wami w tę podróż,
    serdeczności
    Agnieszka Przybysz

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Asiu, dziś byłem tutaj pierwszy raz, i będę zaglądał częściej, gdyż mi się spodobało. Czy jest jakiś sposób, żeby dostawać maila z informacją, że dodałaś nowy wpis?
    Pzdr
    Olek

    OdpowiedzUsuń
  3. Olek, po prostu zagldaj, ja sie staram wpisywac codziennie, sumiennie :)) Juanita :)

    OdpowiedzUsuń