nad Kanadą |
tęcza ,jak się zbudziłam, |
Tak- jest 11 godzin różnicy.
Na początek - garść światłych spostrzeżeń z podróży:
1. Na lotach Lufthansy- jednak - lepsze jedzenie i wino. Do samolotu San Francisco zmieściło się 800 osób, które sprawnie zapakowano w 40 minut.
2. Jako, że miałam reise fieber ( nie wiem czy tak się pisze) byłam na lotnisku o 6.30, i po odprawie już 6.50. Wolny czas spędziłam spijając 3 cappucino, wylewając na siebie perfumy w sklepie wolnocłowym, smarując się kremami- próbkami, oraz przyglądając różnym ludziom i poleciałam. Lot jak lot- 12 godzin,jak zazwyczaj. Trzeba chodzić i się gimnastykować oraz pic wodę żeby nie uschnąć.
3. Szybko się odbyła odprawa- i jak to Polaka zapytali czy wiozę kiełbasę :) Serio. I nie woźcie- nie wolno , nawet vacuum.
4. Potem super zupa w san Francisco- po to leciałam - najlepsza pomidorowa w food court/ czyli kąciku żywienia- San Francisco Soup Company- polecam:).
5. Do Honolulu kolejne 5,5 godziny.
6. A w Honolulu- deszcz.:) . No deszcz- też okazuje się bywa.
7. A moja kwatera- wysoko- i wieje.
8. Na kolacje- papaje, na śniadanie-papaje - świeże, podkreślam- świeże- z drzewa, świeże. Gekko , czyli takie zielone jaszczurki " ciamkają" od rana.
9.I tęcza- wstawię pierwsze zdjęcia już teraz.
Dzisiaj aklimatyzacja, czyli snucie się tu i tam, a szczególnie po ryby .jutro festyn- Dni Honolulu .
Z deszczem, to kochana - czegoś nie dopracowałaś... ;-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś w Domu, swoim domu! :-D RŁ